Popularne posty

6 lut 2022

Wywiad z Anną Ziobro wokół powieści "Okruchy samotności"

 


W Okruchach samotności poznajemy dalsze losy Julii – bohaterki znanej Twoim czytelnikom z Tysiąca kawałków. Czy konieczna jest lektura poprzedniego tomu, aby w pełni cieszyć się poznawaniem fabuły Okruchów samotności?

Anna Ziobro: Myślę, że tę powieść można spokojnie przeczytać niezależnie od „Tysiąca kawałków”. Starałam się, żeby była to odrębna historia, pojawia się też wielu nowych bohaterów. Jednocześnie kilka wątków wyraźnie nawiązuje do mojego debiutu ‒ w końcu z założenia miała to być kontynuacja ‒ i na pewno czytelnicy znający jego treść będą mieć więcej frajdy podczas czytania.

Włoska Rawenna, niemiecki Marienplatz, wreszcie polski Wrocław i Łódź – w te wszystkie miejsca zabierasz czytelnika w Okruchach samotności. Wyraźnie i starannie opisujesz przystanki, przez które przemierzają bohaterowie. Jak udało Ci się tak namacalnie  oddać  realność tych miejsc, odwiedziłaś kiedyś te miasta, zwłaszcza poza granicami naszego kraju?

Anna Ziobro: Zacznę od włoskiej Rawenny, bo w powieści również pojawia się jako pierwsza. Rzeczywiście wielokrotnie bywałam w tamtych okolicach, nie tylko na wakacjach, ale też zawodowo, jako tłumacz. Sama Rawenna ma świetny klimat, bogatą historię, piękne zabytki i sąsiedztwo Morza Adriatyckiego. Wyjazdy do Włoch pozostawiły we mnie mnóstwo wspomnień ‒ oczywiście nie tak dramatycznych, jak wydarzenia w książce, ale bardzo chciałam dać im w jakiejś formie upust. Jeśli chodzi o monachijski Marienplatz, tutaj pomógł internetowy research, ale już samą atmosferę niemieckiego bożonarodzeniowego jarmarku mogłam odtworzyć z doświadczenia, bo miałam przyjemność w takim wydarzeniu uczestniczyć, tyle że w innym mieście (którego lokalizacja nie pasowała jednak do fabuły). Co do polskich miast, opisy są raczej ograniczone. Mogę zdradzić, że niekiedy posiłkuję się stroną Google Street View, żeby ułatwić sobie rozstrzygnięcie kwestii topograficznych.    

Akcja powieści rozpoczyna się 19 grudnia, przyznam szczerze, że widząc tę datę pomyślałam od razu o książce świątecznej. Co prawda pojawia się tutaj dzień Wigilii, jednak w zupełnie innym wymiarze i pozbawiony podniosłej, wyjątkowej atmosfery. Czy taki był od początku Twój zamysł?

Anna Ziobro: Kiedy pisałam tę powieść, podobnie zresztą jak „Brakujący obrazek”, nie miałam pojęcia, że na rynku wydawniczym pojawia się tyle świątecznych książek i że są w stosunku do nich dość konkretne oczekiwania (na przykład ta osławiona „magia Świąt”, trochę lukru, świecidełek i zwykle lekka, nastrojowa atmosfera). Dzięki tej niewiedzy, wzmiankując o Wigilii czy świątecznym jarmarku, nie próbowałam nawet dopasować się do tych oczekiwań. Mam wrażenie, że czasem w książkach czy filmach Święta są idealizowane. Nie widzę w tym nic złego, ale sama nie lubię przedstawiać wyidealizowanego świata. Poza tym w tej powieści Święta są tylko punktem wyjściowym całej historii, a nie jej kluczowym elementem.

Być może przez rozpoczęcie fabuły w grudniowe dni, być może przez umieszczenie bohaterów w pierwszych scenach na bożonarodzeniowym jarmarku, być może przez uroczy obrazek: dekorowania choinki przez syna i ojca, poczułam zapach świąt, zapach pierników norymberskich. Tak pachną święta u Ani Ziobro?

Anna Ziobro: Uwielbiam pierniczki i dekorowanie choinki. Są to nieodłączne elementy świątecznej atmosfery w naszym domu, chociaż z rodzinną współpracą przy strojeniu drzewka w praktyce różnie bywa :-) Poza tym, jak już wspomniałam, miałam okazję być na niemieckim bożonarodzeniowym jarmarku i spróbować tamtejszych specjałów. Do dziś niemal czuję ich smak i zapach. Marzy mi się, że i czytelnicy troszkę je poczują, czytając niektóre sceny z „Okruchów samotności”. Chciałabym też wspomnieć, że ogólnie lubię opisywać zimę i świąteczny okres. Myślę, że jeszcze nie raz wykorzystam te motywy w moich książkach.

Książka została podzielona na cztery części. Każdą z nich poprzedza napisany przez Ciebie wiersz z odległą datą powstania. Wygląda na to, że czekały na swój moment…

Anna Ziobro: Tak, nie ma tu żadnych błędów w zapisie :-) Zdecydowana większość moich wierszy powstała mniej więcej dwadzieścia lat temu, kiedy stałam u progu dorosłości. Wtedy nie umiałam inaczej wylewać z siebie emocji, więc tworzyłam te wiersze na potęgę. Kiedy wracam do nich po tylu latach, jestem zaskoczona ich dojrzałością. Niektóre były publikowane w lokalnej gazecie albo w zbiorczych tomikach, brałam też udział w wieczorkach poetyckich, ale dopiero teraz cztery z nich mają tak naprawdę szansę dotrzeć do większego grona odbiorców. Nie od razu jednak trafiły do powieści. Z początku każda część zaczynała się cytatem z dzieł innych autorów ‒ podobnie jak w „Tysiącu kawałków”, ale któregoś wieczoru po raz wtóry wertowałam swoje zeszyty i segregator z wierszami, i natrafiłam na takie, których fragmenty bardzo dobrze pasowały do fabuły. Pomyślałam więc: czemu nie?

Za sprawą głównych bohaterów, pracujących w miejscach, gdzie ludziom niesiona jest pomoc: dom starców i szpital, przedstawiasz pracę pielęgniarzy i lekarzy w tych placówkach, pomijając konkretne medyczne przypadki. Jak przygotowywałaś się do pisania tej części?

Anna Ziobro: Właśnie dlatego, że nie ma tu opisów konkretnych przypadków medycznych, nie musiałam się szczególnie przygotowywać. Tematy medyczne i około medyczne bardzo mnie interesują, choć zupełnie nie pokrywają się z moim wykształceniem czy talentami :-) Czytam reportaże, relacje pielęgniarek, czasem też książki ukazujące realia placówek medycznych. Jeśli chodzi o dom starców, rozmawiałam kiedyś z pewnym mężczyzną, który pracował w takim miejscu. Podzielił się ze mną różnymi refleksjami i spostrzeżeniami, i ta rozmowa z jakiegoś powodu ‒ wtedy jeszcze zupełnie nie wiedziałam po co ‒ bardzo mocno utkwiła mi w pamięci.  

Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona, że udało Ci się stworzyć zadziwiająco dobre portrety psychologiczne dwóch głównych bohaterów. Myślę tutaj o Julii i Carlo. O ile przedstawienie losów postaci kobiecej z jej perspektywy wdaje się łatwiejsze dla Autorki, to opisanie uczuć i pokazanie świata męskim okiem, już nie jest takie proste i oczywiste. Czy pisanie z perspektywy bohatera męskiego jest trudne?

Anna Ziobro: Bardzo lubię tworzyć męskich bohaterów, a niekiedy nawet wysuwać ich na pierwszy plan. Zrobiłam to już w debiucie i wtedy trochę się obawiałam, jak na tak stworzoną przeze mnie postać zareagują czytelnicy mężczyźni, ale spotkała się z ich pozytywnym odbiorem. To na pewno mnie dodatkowo zmotywowało. Oczywiście bohater z „Okruchów samotności” jest dość specyficzny, bo posiada dwie twarze. Powstawał w mojej głowie stopniowo ‒ co ciekawe, zaczęło się od tej mroczniejszej strony, a dopiero później obmyśliłam tę bardziej ludzką. Spotkałam się z opinią, że niektórzy mężczyźni w moich powieściach, mimo bagażu ciężkich doświadczeń i wyłamywania się z kanonu fizycznego piękna, są niemal idealni i aż chciałoby się umówić z nimi „w realu”... Cóż, Carlo raczej nie będzie jednym z nich :-)    

Przykładny mąż i ojciec, idealny pracownik z obsesją na punkcie ognia. Fascynacja jednego z bohaterów tym śmiercionośnym żywiołem i przekonanie o słuszności swoich działań,  zakrawa o thriller psychologiczny. Czy masz w planach napisanie takiej książki?

Anna Ziobro: Praca nad wątkiem thrillerowym dostarczyła mi dużo frajdy. Jako czytelnik często też sięgam ten gatunek. Poza tym wierzę, że człowiek jest z natury dobry i lubię dociekać, jak to się stało, że dana osoba przeszła na „ciemną stronę”. Niewykluczone, że kiedyś pokuszę się o pełnowymiarowy thriller psychologiczny, jeśli tylko skrystalizuje się odpowiedni pomysł albo natrafię na ciekawy temat. Jeden chodzi mi już po głowie, ale to na razie bardzo luźne przemyślenia. Jestem też ogromnie ciekawa, jak bohatera z „Okruchów samotności” i ten dość wyjątkowy jak na mnie wątek odbiorą moi czytelnicy.

„Panta rhei” wybrzmiewa z historii Julii, szczególnie w momencie, gdy wraca do Polski i spotyka się z przeszłością. Z bagażem różnorodnych doświadczeń, nowych priorytetów, ale również świadomością, że nie zdoła cofnąć czasu, wciąż tli się w niej nadzieja na powrót do dawnego życia. Obserwujemy również zachodzące zmiany w zachowaniu Julii, czy od początku kreowania jej postaci, wiedziałaś, że na końcu tej powieści otrzymamy odmieniony portret bohaterki?

Anna Ziobro: W „Tysiącu kawałków” poznajemy Julię z nie najlepszej strony. Starałam się uniknąć wydawania na nią wyroków ‒ dla mnie była od początku kobietą, która kochała za mocno, popełniła wiele błędów, ale nie postępowała z premedytacją jak femme fatale. Czytelniczki (i czytelnicy!) nie zapałali do niej jednak zbytnią sympatią. W „Okruchach samotności” chciałam może nie tyle zrehabilitować tę postać, ile pokazać, że odrobiła swoją lekcję. Że chociaż nie wszystkie błędy można naprawić, warto przynajmniej spróbować je sobie wybaczyć. Przede wszystkim chciałam przedstawić ją jako postać niejednowymiarową, bo w prawdziwym świecie ludzie też nie są jednowymiarowi. 

 Zdradzisz nam plany wydawnicze na 2022 rok?

Anna Ziobro: Na ten rok planowane są jeszcze dwie moje powieści i obie są już napisane. Będą to książki mocno ze sobą powiązane. Znów pojawi się dość szczególny męski bohater i rozbudowany wątek medyczny. Tym razem będzie letni klimat, pojawi się nawet morze i plaża. Chwilami będzie zabawnie, ale przez większość czasu raczej dramatycznie i ‒ mam nadzieję ‒ emocjonująco. 

Dziękuję za kolejna rozmowę przy okazji premiery nowej powieści! 😊

Okruchy samotności i inne powieści Autorki zamówisz tutaj (klik).

Zajrzyj na stronę autorską na Facebooku i Instagramie

Wywiad powstał we współpracy z Wydawnictwem Oficynka


 

 

2 komentarze:

  1. Bardzo ciekawy wywiad. Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super się czyta ten wywiad, a teraz nie mogę doczekać się aż przeczytam książkę 🙂

    OdpowiedzUsuń

Wywiad z Magdaleną Walą wokół powieści "W sercu wroga"

  Powieść W sercu wroga, otwiera sagę historyczną Między jeziorami. Skąd pomysł na jej napisanie i czego możemy się spodziewać sięgając p...