3\2024 (recenzja)
Czarownica z Bostonu – Chris Bohjalian
Wydawnictwo: Sonia Draga
Premiera: 31 stycznia
Liczba stron: 448
Jak ja lubię podróże w czasie. Podróże do odległych krain i czasów, gdzie relacje społeczne i egzystencjalne są z góry określone, mają swój określony rytm. Nie pochwalam wyznaczanych norm tylko przez mężczyzn i stawiania kobiety poniżej płci przeciwnej, ale przyglądanie się wydarzeniom z minionych stuleci nieustanne mnie zadziwia.
„Czarownica z Bostonu” przeniosła mnie do tytułowego miasta z XVII wieku, gdzie silna, piękna Mary, mimo wielu przeciwności losu, nie ustaje w walce o siebie i prawo do decydowania o własnym losie. Nowy Świat wbrew pozorom nie jest tak beztroski dla kobiet jakby mogło się wydawać: tyrania mężczyzn, polowania na czarownice, czy mocno ograniczone prawa kobiet. Mary małymi kroczkami, rozsądnie i planem próbuje się wyzwolić spod rąk mężczyzn. Czy jej się to uda?
Powieść oparta na realiach życia kobiet w nowożytności przeraża, wywołuje współczucie i poczucie niesprawiedliwości wobec przyjętych norm społecznych. Zwroty akcji, nowe tropy i przebieg fabuły wokół głośnej sprawy sądowej, która zmienia swój charakter o sto osiemdziesiąt stopni, totalnie zaskakują! Tak, to jedna z tych książek, w których można przepaść.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Sonia Draga.