Popularne posty

30 cze 2022

Recenzja: "Kubuś i Anioł Snu" – Lucinda Riley, Harry Whittaker

 


RECENZJA

38\2022

Kubuś i Anioł Snu – Lucinda Riley, Harry Whittaker

Wydawnictwo: Albatros

Liczba stron: 56

Premiera: 01.06.2022 r.

Lucindę Riley znamy z niesamowitych powieści obyczajowych, czy bestsellerowej sagi Siedmiu Sióstr. Książka dla dzieci, to nowa grupa czytelników, do której jeszcze za życia, napisała z synem opowieść dającą ukojenie. Kubuś i Anioł Snu, otworzył serię Aniołki, gdzie każda część opowiadać będzie o innym aniele, czuwającym nad przypisanym dzieckiem. Obok jasnego przekazu w treści, opowieść dopełniona zostaje pięknymi ilustracjami, autorstwa Jane Ray.

Kuba – najmłodszy z bohaterów tej historii przeprowadza się z rodzicami do nowego domu, lecz czuje się niepewnie i boi się mieszkania na wsi. Kiedy nadchodzi noc – nie może spać, bo za zasłoną czai się potwór. Oczywiście to tylko wytwór jego dziecięcej wyobraźni, a najlepszym co może zrobić, by pozbyć się uczucia strachu jest przekonanie się, że dziwne odgłosy, skrzypienia i trzaski wcale nie należą do rzekomego potwora. Zawsze może liczyć na pomoc Anioła Snu i tym razem jego wsparcie jest nieocenione. Opowieść niesie dla najmłodszych bardzo ważne przesłanie: jeśli się czegoś boimy, najlepszym sposobem na pokonanie strachu, jest zmierzenie się z nim. Nasze lęki i obawy przed tym czego nie znamy, zwykle są wyolbrzymione, a kiedy postaramy się je zrozumieć i poznać, mogą nie okazać się wcale takie straszne. 





 

Książka skierowana jest do dzieci, które rozpoczęły swoją literacką przygodę z czytaniem, jak i tych młodszych – chętnie słuchających czytanych książek i bojących się ciemności. Opowieść zamknięta w twardej oprawie, będzie trafionym pomysłem na prezent.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Albatros.



 

 

29 cze 2022

Wywiad z Agnieszką Olejnik, Autorką "Wyboru Charlotty", "Sekretów Marianny" i "Marzeń Amelii"

 

 

Szesnaście miesięcy temu oddała Pani w ręce czytelników Wybór Charlotty, otwierając osadzony w XIX-wiecznej Anglii romantyczny cykl, który przyspiesza bicie serca tysięcy kobiet. Jak zrodził się pomysł na powstanie tych powieści?

Agnieszka Olejnik: Właściwie nie pamiętam – po prostu od zawsze chciałam napisać taką książkę. Rozważałam nawet coś w rodzaju kontynuacji „Dumy i uprzedzenia” – chodziło mi po głowie, aby opowiedzieć dalsze losy Mary Bennet, tej najmłodszej z sióstr, dość okrutnie potraktowanej przez Jane Austen. Ale ostatecznie w mojej wyobraźni narodziła się Charlotta.

Śledząc media społecznościowe Agnieszki Olejnik, można zaobserwować, że lubi Pani podróżować, zdrowo się odżywiać i kocha kwiaty. Wymienione zamiłowania przeniesione zostają mniej lub bardziej do Pani książek. Czy to one są największą inspiracją do kreowania świata bohaterów?

Agnieszka Olejnik: Oczywiście codzienne życie oraz pasje, którym się oddaję, bywają inspirujące, ale zawsze stanowią tylko tło historii, nigdy jej temat. Źródłem największej inspiracji są dla mnie nieodmiennie ludzie, których spotykam na swej drodze i z którymi nawiązuję relacje.

Każdy tytuł cyklu zapowiada, czego możemy się spodziewać, sięgając po lekturę. Każdy dotyczy innej bohaterki, ale równocześnie zapowiada, że tomy są ze sobą luźno połączone. Dobór imion i cech charakteru trzech panien nie był przypadkowy?

Agnieszka Olejnik: Dobór imion oraz cech charakteru był możliwy tylko w pierwszym tomie. Chciałam pokazać różne sytuacje i postawy kobiet w tamtym okresie – a zatem pannę bez posagu, wdowę bez środków do życia i wreszcie panienkę bogatą, ale pozbawioną wpływu na to, co z owym bogactwem uczyni. Wtedy jeszcze nie sądziłam, że Marianna i Amelia doczekają się osobnych opowieści. Zamierzałam poprzestać na Charlotcie, nie planowałam dalszego ciągu. Później jednak przyjaciółki Charlotty rozpanoszyły się w mojej wyobraźni i po prostu musiałam opowiedzieć ich losy – a wówczas na zmianę imion czy cech było już za późno.

Czy historia Charlotty, Marianny lub Amelii wydarzyła się naprawdę? Czy wszystko, co spotyka bohaterki, jest wytworem wyobraźni?

Agnieszka Olejnik: Nie wydarzyła się, jeśli mówimy o konkretnych wydarzeniach, natomiast niektóre decyzje czy pomysły moich bohaterek wzorowałam na tym, co znalazłam w książkach o życiu Jane Austen oraz Mary Wollstonecraft. Czytając te biografie, ze zdumieniem odkryłam, że dziewiętnastowieczne panny bywały zbuntowane, zdecydowane, przedsiębiorcze. Całkiem często odrzucały propozycje małżeństwa, ponieważ marzyły o miłości, albo przeciwstawiały się rodzinie.

Romantyczny cykl został osadzony w urokliwym Londynie, gdzie angielskie dworki, bujne ogrody, powozy jako środki lokomocji, balowe suknie, konwenanse i dobre maniery – totalnie mnie oczarowały. Jak udało się Pani tak doskonale oddać klimat tamtego miejsca, w tamtym czasie? Jak otwarła Pani okno na XIX-wieczną Anglię? 

Agnieszka Olejnik: Londyn pokochałam od pierwszego wejrzenia. Przechadzając się po jego ulicach i parkach, wyobrażałam sobie, jak to wszystko wyglądało dwieście lat temu. Nie jest to trudne, ponieważ niektóre dzielnice wciąż zachowały tamten charakter – są takie uliczki, gdzie wszystko, włącznie z latarniami ulicznymi i studzienkami kanalizacyjnymi, wygląda jak żywcem przeniesione „z epoki”. Oprócz tego pisząc każdą z powieści mojego cyklu, czytałam do poduszki wyłącznie książki z tamtego okresu – a zatem moją ukochaną Jane Austen, ale też Elizabeth Gaskell czy Wilkie Collinsa – właśnie po to, aby „wejść w klimat”. 

Wróćmy do naszych kobiecych bohaterek, które wiedzą czego chcą, znają swoją wartość i przede wszystkim są niezwykle silne! Łączy je przyjaźń i  wzajemne powierzanie prawie wszystkich sekretów i kobiecych rozterek. Miejsce i postrzeganie kobiet w XIX wieku różniło się diametralnie niż to współczesne. Kobiety w tamtych czasach były bardziej odważne, czy podporządkowane przyjętemu światopoglądowi?

Agnieszka Olejnik: Były podporządkowane, to oczywiste – tego je uczono od najmłodszych lat. Rolą kobiety było służyć mężowi, społeczeństwu, rodzinie, ojczyźnie, Bogu. A jednak były także odważne – to właśnie ich odwadze, hartowi ducha i kobiecej solidarności zawdzięczamy fakt, że dziś możemy być aktywne zawodowo, głosować i decydować o sobie.

Do której z tytułowych bohaterek ma Pani największy sentyment?

Agnieszka Olejnik: Jeśli mowa o charakterze, to zdecydowanie do Charlotty. Ma ona chyba najwięcej moich własnych cech. Niepokorna, zadziorna, silna, a przy tym nieuleczalna optymistka. Ale każda z bohaterek jest mi bliska – w Mariannie cenię spokój, takie wewnętrzne wyciszenie i budzącą podziw godność, zaś Amelię lubię za upór w dążeniu do spełniania marzeń.

W cyklu pojawia się uwielbiany przeze mnie motyw epistolarny (nie pierwszy raz umieściła go Pani w powieści i mam nadzieję, że nie ostatni),  który jeszcze mocniej pozwala czytelnikowi przenieść się do nieznanego świata i poznać język pisanych wówczas listów. Lubi Pani ten motyw?

Agnieszka Olejnik: Bardzo lubię i na pewno z niego nie zrezygnuję. W niemal każdej mojej książce ktoś pisze albo listy, albo dziennik, albo prowadzi bloga. Taki zabieg pozwala urozmaicić narrację, spojrzeć na wydarzenia z innej perspektywy, uczynić opowieść bardziej emocjonalną.

W Marzeniach Amelii, znajdziemy bardzo rozbudowany wątek medyczny. Jak przygotowywała się Pani do pisania scen wymagających lekarskiej wiedzy? Czy dostęp do materiałów tworzących obraz medycyny w XIX wieku, jest trudny?

Agnieszka Olejnik: Zacznę od końca – dostęp do wiedzy nigdy nie był łatwiejszy! Księgarnie i antykwariaty internetowe, możliwość zdalnego szperania w zasobach bibliotecznych – to wszystko sprawia, że research nie jest już takim problemem, jak jeszcze kilkanaście lat temu. A wracając do tej konkretnej serii – zaczęło się od tego, że kilka lat temu dostałam w prezencie książkę Jurgena Thorwalda „Chirurdzy”. Nigdy nie interesowałam się historią medycyny, więc podeszłam do tej pozycji bez szczególnego entuzjazmu, lecz okazała się fascynująca. Kiedy natknęłam się w księgarni na „Ginekologów” tego samego autora, już wiedziałam, że to będzie czytelnicza uczta. Jakiś czas później, pracując nad „Marzeniami Amelii”, przypomniałam sobie o tych dwóch opasłych tomach stojących w mojej biblioteczce, dokupiłam jeszcze kilka książek (wspominam o nich w posłowiu) – i to wystarczyło, by jako tako odtworzyć ówczesne realia medyczne.

Na koniec tradycyjnie zapytam: jak wyglądają plany wydawnicze na najbliższe miesiące?

Agnieszka Olejnik: Teoretycznie powinnam teraz cieszyć się urlopem, ale w praktyce wakacje to dla mnie czas bardzo intensywnego pisania, bo muszę wykorzystać fakt, że moich myśli nie zaprząta praca nauczycielska. W lipcu zamierzam dokończyć książkę, którą wstępnie zatytułowałam „Dużo miłości”. Będzie to powieść obyczajowa, jak najbardziej współczesna, z wątkiem świątecznym. Zajmę się także opowiadaniem do antologii świątecznej. W sierpniu – jeszcze zobaczymy. Marzy mi się powieść zaczynająca się w czasie II wojny światowej i sięgająca dalej, do czasów nam współczesnych. Ale noszę też w głowie pomysły na sagę rodzinną, na kontynuację kryminalnego „Dantego na tropie” oraz na emocjonalną powieść z gatunku New Adult. I jedyne, czego mi brakuje, to czas.

Dziękuję za interesującą rozmowę i życzę zatem ekstra dodatkowego czasu na pisanie. 😊

Marzenia Amelii możesz zamówić tutaj (klik). Zapraszam do śledzenia społecznościowych profili Autorki na Facebooku i Instagramie.

Wywiad powstał we współpracy z Wydawnictwem Książnica.


 

 

 

 

 

28 cze 2022

PRZEDPREMIEROWA RECENZJA: "Bezmiłość" - Sylwia Winnik

 

PRZEDPREMIEROWA RECENZJA

37\2022

Bezmiłość – Sylwia Winnik

Wydawnictwo: Muza

Liczba stron: 304

Premiera: 29.06.2022 r.

Takiego reportażu jak „Bezmiłość”, jeszcze nie czytaliście. Ponad 200 listów, grypsów i ustnych przekazów byłych więźniów Majdanka, na podstawie których powstała książka, wzbogacona o zapiski sprzed osiemdziesięciu lat i zdjęcia. Sylwia Winnik kolejny raz wracając do wojennego okresu, podjęła niezwykle delikatny i emocjonalny temat – kontaktu z bliskimi przez zakazaną korespondencję więźniów nazistowskiego obozu koncentracyjnego. Zdania pełne miłości i nadziei, skreślone na kawału papieru dawały niezwykłe pokłady siły by przetrwać więzienne piekło na ziemi. Miłość i obóz zagłady to dwie rzeczy, wzajemnie się wykluczające, jednak zachowana korespondencja to niejeden dowód na to, że miłość za drutami istniała.

Każdą książkę, z której wyłaniają się wydarzenia mające miejsce w rzeczywistości, historie osób będących częścią wojennych dramatów przeżywam w szczególny sposób. Bardzo często reportaże z minionych czasów, by jeszcze wyraźniej zobrazować okrucieństwo wojny, wzbogacone są o zdjęcia. W tej pozycji, mamy nie tylko fotografie, ale również skany lisów i grypsów, które jeszcze wyraźniej i dogłębniej dają świadectwo istnienia naznaczonych okrucieństwem Majdanka więźniów.

W reportażu „Bezmiłość”, poznamy różne oblicza miłości, obecnej w najmniej sprzyjającym do jej istnienia miejscu – obozie koncentracyjnym. Autorka skrupulatnie przestawia doświadczanej przez więźniów miłości: rodzicielskiej, małżeńskiej, tej do drugiego człowieka, a nawet rodzącej się w samym środku piekła. Jakby na potwierdzenie tych poruszających historii, zapewnieniu o ich autentyczności, Sylwia Winnik przestawiła pokaźną bibliografię, z której korzystała podczas pisania książki.

„Dziewczęta z Auschwitz” polecam zawsze, kiedy jestem pytana o książkę z okresu wojennego w całości opartą na faktach, bo wywarła na mnie niezwykle emocjonalne wrażenie, tak mocne, że do dziś pamiętam losy tych kobiet. Ale od teraz dołącza do nich „Bezmiłość” – równie mocno i boleśnie zapadające w pamięć świadectwa ludzi,  którzy po porostu chcieli zaznać namiastki miłości, czułości i bycia ważnym, nawet jeśli mogli to uczynić tylko za sprawą korespondencji. 


Za egzemplarz recenzyjny dziękuję Autorce oraz Wydawnictwu Muza.



 

Wywiad z Magdaleną Walą wokół powieści "W sercu wroga"

  Powieść W sercu wroga, otwiera sagę historyczną Między jeziorami. Skąd pomysł na jej napisanie i czego możemy się spodziewać sięgając p...