Popularne posty

26 lip 2020

„W głębi lasu” – Harlan Coben


RECENZJA

58\2020
W głębi lasu– Harlan Coben
Wydawnictwo:  Albatros
Liczba stron: 432
Premiera: 03.06.2020 r. (wznowienie)

 

W pierwszych dniach czerwca ukazało się wznowienie powieści Harlana Cobena „W głębi lasu”, jednego z najbardziej znanych pisarzy kryminałów na całym świecie. Premiera książki zbiegła się w czasie serialową adaptacją historii, dostępną w serwisie Netflix. Przeczytałam i widziałam serial, dostrzegłam wiele różnic w fabule i śmiało mogę powiedzieć, że książka jest o niebo lepsza od adaptacji. Najpierw czytajcie, potem oglądajcie, aby dostrzec te znaczące różnice. W moim odczuciu scenarzyści dla zbędnych komplikacji dodali małżeństwo Lucy i wprowadzili elementy, bez których praktycznie nie istnieje polska produkcja, czyli wątek zdrady i erotyczne sceny.


Do Paula Copelanda powraca bolesna przeszłość sprzed dwudziestu lat. Identyfikacja zwłok mężczyzny, który zaginął z jego siostrą dwie dekady temu, daje nadzieje na odnalezienie Camille żywej. Podejmuje prywatne śledztwo, aby odkryć, co naprawdę wydarzyło się w lesie tamtej nocy podczas obozu PLUS. Rozpoczyna walkę z demonami przeszłości i osobami utrudniającymi dojście do prawdy. Oprócz przewodniego wątku toczy się proces sądowy, w którym główny bohater bierze udział.


Autor stworzył historię, która na każdej gałęzi tajemnic, intryguje. Lubię, kiedy mamy okazję poznać bohatera w dwudziestoletnim przekroju, zobaczyć, jaka przemiana w nim nastąpiła, jak ukształtował się jego charakter i system wartości. Powrót do przeszłości pozwoli na znalezienie odpowiedzi na wiele pytań, jednak czy rozdrapanie starych ran zdoła zagłuszyć wyrzuty sumienia? Czasem nie warto znać prawdy, tak skutecznie chowanej przez czas. „W głębi lasu” to powieść pełna intryg, tajemnic i młodzieńczych decyzji. Lekturę tej książki można porównać właśnie do lasu, im głębiej do niego wejdziesz, tym trudniej będzie z niego wyjść, póki nie odkryjesz wszystkich jego sekretów. 


Za egzemplarz do recenzji dziękuję


 

 

22 lip 2020

„Zosia z Wołynia” – Mateusz Madejski


RECENZJA

57\2020
Zosia z Wołynia– Mateusz Madejski
Wydawnictwo:  Znak horyzont
Liczba stron: 288
Premiera: 22.06.2020 r.

 

O tragicznych wydarzeniach rzezi wołyńskiej dopiero po dziesiątkach lat można było mówić głośno. Tak naprawdę zaledwie od niedawna mamy możliwość poznania ukrywanych dotąd faktów oraz opowieści naocznych świadków, którzy wyszli cało z masakry na Wołyniu. Sami bali się opowiadać o wydarzeniach tamtych okrutnych nocy, kiedy tracili bliskich, domy i gospodarstwa.

"Zosia z Wołynia" to książka z gatunku literatury faktu. Wszystkie opisane wydarzenia nie są w żadnej części fikcją literacką, lecz stanowią prawdziwe historie. Forma, w jakiej autor zdecydował się przedstawić historię życia swojej babci Zofii, utwierdza czytelnika, że to, co właśnie otrzymał nie jest ubarwione, jest rzeczywiste. Książka zawiera m.in. zredagowaną rozmowę z babcią oraz uratowaną żydówką, a także wspomnienia ujęte w fotografiach. Możemy również przeczytać fragmenty książek napisanych przez znajomych Zofii, będących pamiętnikami z ich doświadczeń i przeżyć.


Mateusz Madejski skrupulatnie przedstawia życiorys Zofii na postawie przeprowadzonej rozmowy. Zadziwiające, jak wiele faktów ze swojego dawnego życia pamięta ta doświadczona przez los kobieta. Wspomina, że  wstrząsające obrazy często powracają, a ten zapamiętany na zawsze to błagalny wzrok żydowskiej dziewczynki. Jej życie zostało połączone z losem dwóch kobiet i podobnie jak losy innych polskich rodzin nie były wolne od cierpienia, strachu i nieustannej walki o przetrwanie. Bez wątpienia historia Zosi z Wołynia jest książką, zostawiającą w sercu czytelnika kolejną cegiełkę pamięci o bohaterach tamtych czasów.



Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu



19 lip 2020

„Nazajutrz cię odnajdę” – Magdalena Wala

RECENZJA

56\2020
Nazajutrz cię odnajdę– Magdalena Wala

Seria: Za zakrętem (tom 3)
Wydawnictwo:  Czwarta Strona
Liczba stron: 416
Premiera: 01.07.2020 r.

 

Żałuję. Zbyt szybko musiałam pożegnać się z bohaterami ostatniej części cyklu „Za zakrętem”. Nie jest łatwo rozstać się z postaciami, które wzbudziły moją sympatię, a zakończenie otworzyło drogę do całkiem nowej historii. Być może, gdzieś na kartach innej powieści, będzie mi jeszcze dane ich spotkać i dowiedzieć się, co u nich słychać.

„W drodze obiecywałem sobie, że nawet jeśli dzisiaj nie ujrzę twojej twarzy,

to nie szkodzi, ponieważ nazajutrz… nazajutrz cię odnajdę.”

Magdalena Wala prowadzi, podobnie jak w poprzednich tomach wątki dwóch kobiet. Opowiada o wojennej codzienności Ślązaczki Agnes, jej tęsknotach, pragnieniach i nadziejach oraz Adrianie, odkrywającej prawdę o wydarzeniach sprzed lat i wyborze nowej ścieżki życiowej. Autorka nawiązuje do wydarzeń historycznych podczas drugiej wojny światowej na terenie śląska, jednak opisywane dzieje zostają wplecione w lekturę w bardzo subtelny i zajmujący sposób.


W życiu każdego z nas nadchodzi taki moment, kiedy stajemy na rozstaju dróg, aby obrać nowy kierunek. Te przełomowe decyzje były dla bohaterek czasem katharsis, wyzwoleniem i zamknięciem jednego z życiowych etapów. Mimo, że żyły w dwóch innych czasach ich dylematy i rozterki okazały się bardzo podobne. Zachowanie również sprowadza się do wspólnego mianownika: kobiety nie pogłębiają swojej trudnej sytuacji, one działają! Podejmują odważne kroki w stronę nowego, szczęśliwego życia.


Polecam serdecznie całą serię „Za zakrętem” o sile kobiet, wojnie z innej perspektywy, niż ta powszechnie znana i nadziei, która wciąż się tli. Adriana i Agnes, mogą być wzorem do naśladowania w walce o własne marzenia i wytrwałości w dążeniu do zamierzonego celu. Ta lektura, pozytywnie nastraja na zmiany, które już od dawna w nas kiełkowały, ale wciąż czekały na odpowiedni moment. Prawdopodobnie, będzie ciężko oderwać się Wam od lektury, a ostatni tom tej trylogii dostarczy wielu emocji.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję autorce oraz wydawnictwu


 

 

 

12 lip 2020

„Klątwa ruin” – Magdalena Wala (patronat medialny)

 

RECENZJA PATRONACKA

55\2020
Klątwa ruin– Magdalena Wala
Wydawnictwo: Książnica
Liczba stron: 298
Premiera: 15.07.2020 r.

 

Otrzymanie propozycji patronatu medialnego nad książką „Klątwa ruin” było dla mnie ogromnym zaskoczeniem i wyróżnieniem.  Ba! Nadal jest! Możliwość przeczytania przed premierą powieści autorki, którą podziwiam za kunszt literacki, niebywałą wiedzę historyczną oraz ogrom pracy włożony w pisanie,  to zaszczyt, ale również odpowiedzialność za rzetelne przekazanie czytelnikom opinii o lekturze. „Klątwa ruin” jest wyjątkową historią, która zatraciła we mnie poczucie czasu. Dlatego jeśli tą recenzją zachęcę Was do sięgnięcia po książkę, najlepiej wygospodarujcie kilka godzin czasu, bowiem ciężko będzie się od niej oderwać!

„Aniela była naprawdę trudna i chwilami kłuła niczym oset, ale im bliżej ją poznawał, tym bardziej rosło jego zauroczenie."

Autorka przenosi nas do 1920 roku, gdzie w ziemiańskim dworze Olszowa zostaje zatrudniona Aniela Wilczkówna, jako panna do towarzystwa. Pod czujnym okiem chlebodawczyni, nie znoszącej sprzeciwu i nieposłuszeństwa,  wykonuje swoje obowiązki. Do posiadłości ciotki, wraca z niewoli porucznik Rafał Mielżyński. Aniela – czule nazywana przez niego „sówką”, pozostaje lojalna wobec pani dworu i chłodno reaguje na jego zaloty. Nie trudno się domyśleć, że im bardziej dziewczyna unika Rafała, tym częściej na niego wpada. Postać porucznika – oprócz bohatera wojennego jest ukazana niczym księcia na białym koniu, który ratuje z opresji wybrankę swojego serca, jednak na drodze do szczęścia młodych, stają przede wszystkim różnice społeczne.


Poprzez wątek romantyczny, zostają mocno zarysowane różnice klas społecznych. Z kolei od strony historycznej lektura jest niezwykle bogata w fakty z regionu. Między innymi za to szczegółowe opracowanie materiałów i dokumentów archiwalnych podziwiam i cenię Magdalenę Walę, sięgając po jej powieści z przyjemnością!

„Tęskniła za tym światem prostych zabaw znanych jej z dzieciństwa, muzyki granej w karczmie podczas ostatków, tańców i przyśpiewek. To właśnie było jej miejsce, a nie pański dwór.”

Kluczowym motywem „Klątwy ruin” jest legenda o ruinach zamku, która rozdarła moje matczyne serce. Połączenie trzech elementów: historii, tragizmu miłości i legendy uczyniło tę książkę niepowtarzalną podróżą. Z jednej strony do czasów tuż po odzyskaniu niepodległości, a z drugiej do surowego dworu pozbawionego  uczuć, gdy konwenanse stawiane są ponad wszystko.

Sceny z udziałem Anieli i Rafała, którzy zdobyli moją sympatię od samego początku, powodowały szybsze bicie serca i wywoływały niekontrolowany śmiech.  Lektura nasiąknięta została tajemnicami oraz sekretami z przeszłości i legendą, poznawaną stopniowo.  Chciałabym zdradzić więcej tej dopracowanej i zaskakującej fabuły, ale nie mogę zepsuć Wam towarzyszących  emocji podczas lektury. Zapewniam, że zakończenie jest zaskoczeniem. Czy pozytywnym? Warto to sprawdzić!

„Przyznaj sama, że od haftowania kwiatków lepsza szczypta ekscytacji, kiedy czujesz, jak wewnątrz ciebie pulsuje krew, a serce bije gwałtownym rytmem. Dokładnie to, czego doznałaś, królując na tej tafli. Radość z życia. Z takich małych rzeczy”.

 

Za możliwość objęcia patronatem medialnym powieści i egzemplarz do recenzji dziękuję autorce i wydawnictwu


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Wywiad z Magdaleną Walą wokół powieści "W sercu wroga"

  Powieść W sercu wroga, otwiera sagę historyczną Między jeziorami. Skąd pomysł na jej napisanie i czego możemy się spodziewać sięgając p...