RECENZJA
52\2021
Pieśń o Achillesie – Madeline Miller
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 384
Premiera: 16.06.2021 r.
O znajomość mitologii greckiej dbano w szkole podstawowej. Choć zapamiętanie wszystkich bogów i herosów graniczyło z cudem, to imię Achillesa pamięta chyba każdy. Nigdy też nie fascynowało mnie życie bogów, ich szczególnych umiejętności i moc, ponieważ znacznie odbiegały od realnego świata, mieszcząc się w tym odległym – fantastycznym. Kiedy zobaczyłam zapowiedź powieści od Wydawnictwa Albatros Pień o Achillesie, po latach zapragnęłam powrócić do nielubianej mitologii i przekonać się, czy moje nastawienie się zmieniło.
Powieść, choć osadzona w starożytnej Grecji odbiega od formatu i sposobu opisywania świata znanego z Mitologii Jana Parandowskiego. Opowiedziana oczami Patroklosa wyklętego i wygnanego z królestwa, przedstawia od kulis życie Achillesa. Nastrój tej historii jest patetyczny i choć toczy się powoli, wydarzenia i podejmowane lekką ręką decyzje o życiu lub śmierci przyprawiają o ciarki. Śmierć kryje się za rogiem i czyha na bohaterów przez cały czas. Poza pierwszoplanowymi postaciami, spotkamy tutaj całą gamę bogów i śmiertelników, lecz ich mnogość nie była dla mnie przytłaczająca.
Autorka przenosi nas w sam środek wojny trojańskiej i opowiada ją z innej perspektywy, niepozbawionej uczuć, uniesień i miłości silniejszej niż śmierć. Pieśń o Achillesie, to powieść nie tylko o życiu tytułowego bohatera, ale także o pięknej Helenie, wojownikach, poszukiwaniu celu w życiu i przeznaczeniu, przed którym nie da się uciec. Gdyby z książki mogła płynąć muzyka, z pewnością przyciągnęłaby czytelników swoją niepowtarzalną melodią.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Albatros.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz