RECENZJA
34\2020
„Była sobie rzeka” – Diane Setterfield
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 480
Premiera: 11.03.2020 r.
„Była sobie rzeka” – Diane Setterfield
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 480
Premiera: 11.03.2020 r.
Do lektury książki „Była sobie rzeka”
zachęcił mnie jej opis i przyciągnęła okładka. To jedno z najpiękniejszych
wydań książki (o ile nie najpiękniejsze), jakie posiadam wśród swoich zbiorów.
Twarda oprawa, mieniące się złote zdobienia, dodatkowo obwoluta na książkę i
niebieska wstążkowa zakładka. Księga, aż woła: „przeczytaj mnie”.
Atmosfera tej powieści jest baśniowa,
magiczna i złowroga. Sprawcą całego zamieszania jest rzeka, która przynosi
zwykle te złe, najczarniejsze wieści. Historia jest opowiedziana z perspektywy
wielu osób, snujących domysły o śmierci tajemniczej dziewczynki, która nagle
ożywa. Baśń rozpoczyna się w środku zimy w karczmie „Pod łabędziem”, tworząc
intrygującą, a zarazem mroczną aurę, zapowiadająca niezwykłe wydarzenia.
Mieszanka magii, folkloru, mitu i
tajemniczości czyni książkę wyjątkową. Jednak mnogość wątków, opowiadanie
historii przez wiele postaci z z różnych perspektyw, snucie domysłów i
miejscowe przeciąganie wątków, sprawiło, że czułam się lekturą znudzona. Tak
naprawdę, historię dziewczynki niemowy można opowiedzieć jeszcze na tyle
sposobów, ile rzeka może mieć dopływów… Poznajemy tutaj trzy rodziny
rywalizujące ze sobą i twierdzące m.in. że dziecko to ich zaginiona przed laty
córka. Odniosłam wrażenie, że kolejne odkrywane powiązania i nowe fakty coraz
bardziej oddalają od głównego wątku i pierwotnego problemu. „Była sobie rzeka” z pewnością spotka się z
pozytywnym odbiorem czytelników interesującymi się powieściami fantasy i
baśniami, jednak dla mnie to spotkanie z bohaterami nie należało do udanych.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję
Nie czytałam jeszcze, ale czeka na półce. Lubię baśnie, czasami siegam po fantasy. Mam nadzieję, że mnie nie rozczaruje.
OdpowiedzUsuń