Popularne posty

10 cze 2023

"Tak to już jest, że autor przyzwyczaja się do bohaterów" - wywiad z Moniką Kowalską wokół sagi Dwa Miasta

 

 

Czy łatwo żegnać się z bohaterami pierwszej napisanej sagi?

Monika Kowalska: Nie, bardzo trudno. Wcześniej nie podejrzewałam się o taki sentyment do nich! Co prawda stworzyłam rodzinę Szubów na wzór i podobieństwo swoich bliskich, ale przecież mieli oni również cechy dodane, a więc zostali nie odwzorowani, ale i mocno „upostaciowieni” na potrzeby książki. Więc nie rozumiem, skąd u mnie te silne uczucia. Ale może tak to już jest, że autor przyzwyczaja się do bohaterów? Pewnie tak.

Czwarty tom Dwóch Miast jest miłym zaskoczeniem dla czytelników, bo tak naprawdę możliwość poznania losów ulubionych bohaterów przyszła niespodziewanie. Czy Monika Kowalska od początku miała w planach czteroczęściową sagę?

Monika Kowalska: Zaplanowałam z wydawnictwem pierwotnie trzy tomy. Ale gdy kończyłam trzeci, dostałam propozycję stworzenia jeszcze kolejnego. Początkowo bardzo się broniłam, chciałam napisać coś zupełnie nowego, chodził mi wtedy po głowie kryminał historyczny… Ale okazało się, że faktycznie czytelnicy chcą więcej książek o Szubach. Zastanowiłam się, jak mogłabym tę historię pociągnąć dalej i przestraszyło mnie najpierw, że ja muszę się w niej pojawić. Ale potem oswoiłam się z tą myślą, spojrzałam na siebie z boku, z dystansu i stwierdziłam, że dobrze, dopisujemy czwarty tom i końcówkę. Definitywną tym razem. Mam nadzieję, że to była dobra decyzja.

O ile w poprzednich tomach fabuła przebiegała na jednej płaszczyźnie czasowej, tak jej finał prowadzony jest z dwóch perspektyw. Czy ten zabieg – różniący się od poprzednich, sprawił, że tę książkę pisało się łatwiej, a może trudniej?

Monika Kowalska: Ta druga, historyczna perspektywa, nie była zaplanowana. Najpierw miałam zamiar napisać powieść rozgrywającą się tylko w latach 80. oraz 90. Ale czegoś mi w niej brakowało… Pomysł na ten drugi plan mi się przyśnił. Naprawdę! I dwa tygodnie przed ostatecznym terminem oddania tekstu, zaczęłam robić w nim przemeblowanie, część książki po prostu wyrzuciłam. A motyw rozpoczynający się w przeddzień wybuchu drugiej wojny światowej nagle, w trakcie pisania stał się wiodący. Porwał mnie… Kiedy już przyznałam sama przed sobą, że to był dobry pomysł, pisałam z prawdziwą przyjemnością.

Cztery tomy sagi, których fabuła rozgrywa się na przestrzeni sześćdziesięciu lat, to dekady spędzone na śledzeniu trudnych i radosnych chwil z wielopokoleniową rodziną Szubów. Czy stworzenie drzewa genealogicznego rodziny mającej lwowskie korzenie, było przyjemnym zadaniem?

Monika Kowalska: Bardzo! Wzorowałam się zresztą na mojej rodzinie. Niektóre gałęzie tego drzewa genealogicznego musiałam „odciąć”, bo bohaterów byłoby zbyt dużo. Tak było w przypadku obornickiej rodziny Jędrka – mocno ograniczyłam liczebność rodzeństwa mojego dziadka, bo sama się gubiłam. A co dopiero czytelnicy…

We wrześniu 1939 roku zachęcano Polaków do wyjazdu na roboty do Rzeszy. Co więcej praca według rozpowszechnianych plakatów, miała zostać wynagradzana. A jak to wyglądało w rzeczywistości? I kiedy zaczęto zmuszać Polaków do wyjazdów?

Monika Kowalska: Przymusowe wywózki zaczęły się już w październiku 1939 roku. Moja bohaterka, Marianna, zostaje zatrzymana i skierowana do pracy w Rzeszy w bardzo typowy sposób. I trafia do małej wsi pod Breslau. Jeszcze nie wie, że w tamtej chwili diametralnie zmieni się całe jej życie…

Codzienność Marianny jako robotnicy przemysłowej wzorowałam na losach mojej babci ze strony mamy. Praca u niemieckich gospodarzy była ciężka, Polaków obowiązywały liczne zakazy i ograniczenia. Ale babcię traktowano z szacunkiem, leczono, gdy tego potrzebowała, a przy końcu wojny za pracę jej zapłacono. Potem wszystkie pieniądze ukradziono jej na dworcu we Wrocławiu gdy wracała do domu na Roztocze… Jednak pragnę podkreślić, że wciąż była to praca wykonywana pod przymusem, bardzo ciężka, wycieńczająca i nie powinna mieć miejsca! Choćby się nawet trafiło na „ludzkich” gospodarzy…

W finałowym tomie, losy bohaterów toczą się w latach osiemdziesiątych, ukazując realia tamtych pamiętnych czasów. By oddać klimat minionych lat, pojawia się w powieści wiele „smaczków” i przede wszystkim prostoty, cechującej tamten czas. Co było pomocne przy tworzeniu klimatu lat osiemdziesiątych?

Monika Kowalska: Wspomnienia! Byłam wtedy dzieckiem, więc tamte smaki, nawet w sensie dosłownym, pamiętam bardzo dobrze. Szczególnie słodyczy – oranżady w woreczkach, prażynek, bloku kakaowego, wyrobów czekoladopodobnych, gumy Donald… Mam dużo wspomnień z kolejki przed sklepem mięsnym, w której stawałyśmy z mamą co kilka dni, pamiętam odcinanie przez sprzedawczynie nożyczkami do paznokci części kartek żywnościowych. Fascynowała mnie ta czynność… Pamiętam braki w sklepach, wędrówkę po wszystkich sklepach obuwniczych w mieście w poszukiwaniu butów czy zimowej kurtki. Stanu wojennego prawie nie pamiętam, byłam zbyt mała, ale mam w domu gazetę z okresu poprzedzającego te straszne dni, gazetę z pustymi szpaltami, bez artykułów, które cenzor wycofał chwilę przed oddaniem dziennika do druku. Pamiętam konieczność powrotu do domu przed godziną policyjną i obawę mamy, że nie zdążymy… Tak sobie myślę, że teraz to wszystko możemy nazywać smaczkami, ale wówczas te dzisiejsze „smaczki” bardzo uprzykrzały codzienne życie.

Motyw macierzyństwa i ojcostwa, obecny jest w każdym tomie Dwóch Miast. Na przestrzeni lat, możemy zobaczyć różne oblicza tej społecznej roli, ale zawsze powiązanej z rodzicielską miłością, troską i wyrzeczeniami dla potomnych. Jak myślisz, czy uczucie rodzicielskiej miłości może ulec destrukcji?

Monika Kowalska: Dla mnie jest to niemożliwe. Miłość do dziecka to jedno z najsilniejszych, jeśli nie najsilniejsze uczucie ze wszystkich, do odczuwania których zdolny jest człowiek. Trwa aż do końca… Wiem, że istnieją dzieci nieszczęśliwe, niekochane, kochane niedostatecznie – w moich powieściach również – ale nie potrafię wytłumaczyć, jak i dlatego tak się dzieje. Po prostu tego nie rozumiem. Ale bardzo mnie to boli.

Największa siła tkwi w rodzinie – takie przesłanie towarzyszyło mi przy lekturze sagi Dwa Miasta. Czy to jedno z głównych przesłań, które chciałaś przekazać czytelnikom?

Monika Kowalska: Tak… Dwa miasta to głównie opowieść o rodzinie, o wsparciu najbliższych, siostrzanej przyjaźni – tak, chciałam powiedzieć czytelnikowi, że warto sobie przypomnieć, jak wiele dobra dostaliśmy od najbliższych i przekazać je dalej. Czasem zrozumienie motywacji naszych krewnych pomaga zrozumieć nasze własne postępowanie. I stworzyć własną dobrą, a może niekiedy lepszą rodzinę. Uczmy się od historii, tej wielkiej, dziejowej, i tej małej, nam najbliższej, bo rodzinnej. Jeśli będziemy dbać o najbliższych, akceptować ich ze wszystkimi ich wadami, pomagać, gdy upadną, gdy przychodzi dla nich gorszy czas, wspierać – być może nasz kraj stanie się lepszym miejscem? Na pewno my sami będziemy szczęśliwsi.

„Powrót do Lwowa” to niestety ostatnie spotkanie z bohaterami. Czy przygotowujesz coś nowego dla czytelników?

Monika Kowalska: Pomysłów mam sporo, niektóre zaczynam realizować. Obecnie kończę książkę dziejącą się w czasach stalinowskich. Jest tam przyjaźń, nieszczęśliwa miłość, wojenne echa… Chciałam pokazać, jak mało w tamtym okresie znaczył człowiek, jak łatwo było go zniszczyć. Miejscem akcji tej powieści również jest Dolny Śląsk. Chyba najlepiej pisze mi się o miejscach, które dobrze znam. Zdarzyło mi się napisać opowiadanie w zupełnie odmiennej od dotychczasowej konwencji, niebawem będzie można przeczytać je w pewnej antologii. Sama jestem ciekawa, czy pójdę dalej w tym kierunku? No cóż, czas pokaże. Wciąż pracuję nad kryminałem, mam nadzieję, że kiedyś uda mi się go skończyć i wydać. Poza tym… A może na razie więcej nie zdradzę!

Dziękuję za rozmowę! 

Książki z serii Dwa miasta możesz zamówić tutaj (klik). Zapraszam do śledzenia społecznościowych profili Autorki na Facebooku i Instagramie

Wywiad powstał we współpracy z Wydawnictwem Książnica. 

Przeczytaj inne wywiady z Autorami: (klik).


 

1 komentarz:

  1. Ogólnie to nie mój klimat, ale brzmi ciekawie.

    OdpowiedzUsuń

Wywiad z Magdaleną Walą wokół powieści "W sercu wroga"

  Powieść W sercu wroga, otwiera sagę historyczną Między jeziorami. Skąd pomysł na jej napisanie i czego możemy się spodziewać sięgając p...