Popularne posty

16 paź 2021

Rozmowa z Anią Ziobro – autorką powieści Brakujący obrazek

 


W październiku ukazała się Twoja kolejna powieść: Brakujący obrazek. Mimo, że okładka jest mocno zimowa, a w treści pojawia się świąteczny akcent, to jednak nie mówisz o tej historii jako świątecznej książce, dlaczego? 

Anna Ziobro: Hasło „świąteczna książka” kojarzy mi się z uroczą, słodką opowieścią, która swoim klimatem wprawia nas w nastrój odprężenia, przy której chcemy się uśmiechać i po której spodziewamy się „bożonarodzeniowego cudu” lub szczęśliwego zakończenia w dosłownym znaczeniu. Moja historia taka nie jest, dlatego nie chciałabym wprowadzać czytelników w błąd. Owszem mamy śnieżną zimę, niektóre kluczowe wydarzenia dzieją się w wigilijny wieczór, są nawet lampki choinkowe (które nota bene nie działają), ale opowieść jest trudna, niepodkoloryzowana, chwilami brutalna emocjonalnie. Mówi o problemach często marginalizowanych i z pewnością nie lubimy rozmawiać o nich przy świątecznym stole. Dlatego wolę opisywać ją jako powieść, która mrozi niczym styczniowy poranek, ale ma też nieść nadzieję i rozgrzewać serca. Myślę, że okładka (którą pokochałam od pierwszej chwili) idealnie oddaje ten klimat.

Czy pisanie Brakującego obrazka od początku „szło gładko”, czy pisanie nie przebiegało zgodnie z planem?

Anna Ziobro: To była tak naprawdę pierwsza powieść, którą pisałam już po tym, jak mój debiut trafił do sprzedaży i chyba czułam presję tego, że „Tysiąc kawałków” zebrał świetne opinie wśród czytelników. Cały czas myślałam o tym, żeby nie obniżyć sobie poprzeczki. Tak bardzo się na tym skupiałam, że samo pisanie ‒ choć pomysł był mocno wyklarowany w mojej głowie ‒ szło jak po grudzie. Kiedy miałam napisane ponad 150 tysięcy znaków (to około 1/3 całości), postanowiłam... zacząć od nowa i opowiedzieć tę samą historię, ale z innej perspektywy ‒ w taki sposób, jakiego oczekiwałabym jako czytelnik. Początkowo historia miała toczyć się z perspektywy Natalii, natomiast Ola miała stanowić tło. Kiedy to ją uczyniłam główną bohaterką, wszystko zaczęło iść jak z płatka. Uważam, że warto poświęcić więcej czasu, nawet trochę się sfrustrować, byle efekt końcowy wyszedł zadowalający.

Historię Oli prowadzisz z dwóch perspektyw: najpierw opowiadasz wydarzenia sprzed szesnastu lat, a później przedstawiasz te aktualne, pomijając czas – pomiędzy. Czemu posłużył ten zabieg w Twojej powieści?

Anna Ziobro: Bardzo lubię ten zabieg. Pojawił się on również w mojej poprzedniej książce. Służy głównie temu, by pokazać, że przeszłość, w tym okres dzieciństwa czy dorastania ‒ zwłaszcza jeśli są trudne czy naznaczone jakąś traumą ‒ w dużej mierze kształtują człowieka. Jest to bagaż, który zabieramy ze sobą w dorosłość. W jednotomowej powieści nie sposób było ukazać całego życia moich bohaterek. Gdybym chciała zrobić to dokładnie i wnikliwie, musiałabym napisać sagę :-) W treści pojawiają się jednak nawiązania do tego okresu „pomiędzy” i myślę, że czytelnik mimo wszystko zyskuje pewien ogląd na całość. 

Czy historia Oli i jej rodziny zarówno tej sprzed szesnastu lat jak i obecnej, była inspirowana prawdziwą historią?

Anna Ziobro: I tak, i nie. Tak, ponieważ staram się, żeby moje powieści nie były „wyssane z palca” i poszukuję inspiracji w prawdziwym życiu. Czytam dużo reportaży, zapisków autentycznych historii i na ich podstawie często buduję bohaterów i plan zdarzeń. Z drugiej strony te zasłyszane, przeczytane czy nieraz w jakimś stopniu przeżyte przeze mnie zdarzenia nie znajdują bezpośredniego przełożenia na moje książki. Zawsze coś w nich zmieniam i ostateczna opowieść to raczej zlepek kilku prawdziwych historii, niż jednej konkretnej.

Od pierwszych rozdziałów pokazujesz, że nie boisz się podejmować tematów trudnych emocjonalnie i takich, o których rzadko się mówi, a ich skala w naszym społeczeństwie wciąż przeraża. Jak przygotowywałaś się do ich pisania i wchodzenia w skórę bohaterów?

Anna Ziobro: Sama jestem osobą bardzo emocjonalną i podwójnie wszystko przeżywam. Jestem też bacznym obserwatorem świata i dostrzegam wiele problemów, do których podchodzimy dość stereotypowo albo przyjmujemy postawę, że lepiej się nie mieszać, nie reagować, nie wychylać. Wierzę, że właśnie czasem trzeba się „wychylić”, co staram się pokazać w swoich tekstach i tym samym skłonić czytelnika do refleksji, bo te problemy są i jak zauważasz, ich skala jest ogromna. W przeciwieństwie do „Za ścianą ciszy” praca nad „Brakującym obrazkiem” nie wymagała szczególnych przygotowań. Znajomość problemu, obserwacja świata i wyobraźnia w dużej mierze wystarczyły.                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                        
Przemoc fizyczna i psychiczna, zastraszanie ofiar, bojących się poprosić o pomoc z zewnątrz i oprawca, czujący się bezkarnym. Czy z takiej patowej sytuacji może nie istnieć żadne wyjście?

Anna Ziobro: To są niestety sytuacje, które nie zawsze znajdują szczęśliwy finał. Przystępując do pracy nad „Brakującym obrazkiem”, sama rozważałam różne wersje wydarzeń i rozwiązania ‒ także drastyczne, bo mam świadomość, że takie bywa życie, zwłaszcza to rozgrywające się za zamkniętymi drzwiami. Nie zawsze dobro zwycięża, a oprawca zostaje ukarany. Jednak tworząc moje książki, zawsze stawiam sobie za cel przemycenie nadziei i pokazanie, że z trudnych sytuacji też można wyjść i zawalczyć o szczęście. Nie dążę nigdy na siłę do happy endingu, ale musi istnieć nadzieja.

Bezwzględny oprawca i splot nieprzewidzianych okoliczności prowadzi do zerwania rodzinnych więzi, zarówno na linii siostra-siostra, ale też matka-córka. Pierwszą bitwę zwyciężyło zło,  czy wojna może zostać wygrana przez dobro, nawet jeśli prowadzona jest nierówna walka? 

Anna Ziobro: Tak, jak powiedziałam, nadzieja to słowo-klucz. Wierzę, że nawet w trudnych sytuacjach tli się światełko. Bardzo ciekawe i trafne jest Twoje porównanie do wojny. Można przegrać niejedno starcie, ale to nie znaczy, że nie można wyjść obronną ręką ‒ może nie bez ran, może pokiereszowanym, ale za to z poczuciem, że zawalczyło się o siebie. Na pewno łatwiej czynić to, jeśli ma się wsparcie, dlatego zadbałam o to, żeby moje bohaterki oprócz ojca tyrana napotkały też na swojej drodze dobrych ludzi. Aniołów, w których istnienie też mocno wierzę. 

Pomimo, że oddałaś w ręce czytelników wzruszającą i bolesną historię, to nie zabrakło w niej też małych i większych promyków nadziei. Czy poprzez tę książkę chciałaś zasiać ziarno nadziei dla osób, które tkwią w podobnych sytuacjach jak bohaterowie?

Anna Ziobro: „Brakujący obrazek” to fikcja literacka i z jednej strony po prostu nie chciałam przytłaczać czytelników tą historią, starałam się też wpleść kilka dobrych momentów i zabawnych sytuacji, takich na „rozładowanie atmosfery”. Z drugiej strony jest tak, jak mówisz, chciałam, żeby to ziarnko nadziei się pojawiło, bo może akurat dla kogoś okaże się ono pomocne.

W Brakującym obrazku dużą uwagę przykładasz do szczegółów, detali i przedstawiania świata bohaterów z najdrobniejszymi elementami. Powieść napisana jest pięknym językiem i dostrzegam tutaj ogromny wkład w proces jej tworzenia. Czy pisanie z taką dbałością o szczegóły jest trudne?

Anna Ziobro: Myślę, że nie tylko w „Brakującym obrazku” widać tę dbałość o szczegóły. Czasem żartuję, że nie jestem mistrzem wartkiej akcji i wbijających w fotel zwrotów wydarzeń, dlatego muszę tworzyć świat powieści i bohaterów w taki sposób, by to oni wbijali w fotel, między innymi właśnie dzięki detalom. Czy jest to trudne? Na pewno wymaga cierpliwości, bo nierzadko jeden akapit przepisuję po kilka razy, czytam swoje teksty wielokrotnie i dopracowuję język. Uważam to za swój obowiązek, bo jako językowiec z wykształcenia jestem dość mocno zafiksowana na język i styl. Również jako czytelnik w pierwszej kolejności na to zwracam uwagę, a dopiero potem na tematykę, fabułę czy gatunek. 

Za ścianą ciszy i Brakujący obrazek to niebanalne powieści, które poruszają trudną i rzadko spotykaną tematykę, czy tak będzie również przy Twojej kolejnej książce?

Anna Ziobro: Moi bohaterowie zwykle nie mają lekkiego życia i to się na razie nie zmieni :-) W dwóch nadchodzących powieściach pojawią się odpowiednio problemy stalkingu i pewnej bardzo specyficznej obsesji oraz ponownie niepełnosprawność, ale całkiem inna niż ta w „Za ścianą ciszy” i przedstawiona zostanie również z innej perspektywy. Zdarzyło mi się już zacząć pracę nad książką z założeniem, że to będzie lżejsza, przyjemniejsza historia, ale... nic z tego nie wyszło.

Dziękuję za rozmowę i czekam na kolejne powieści od Ani Ziobro! 

Brakujący obrazek i inne powieści Autorki zamówisz tutaj (klik).

Zajrzyj na stronę autorską na Facebooku i Instagramie

Wywiad powstał we współpracy z Wydawnictwem Dragon. 



1 komentarz:

Wywiad z Magdaleną Walą wokół powieści "W sercu wroga"

  Powieść W sercu wroga, otwiera sagę historyczną Między jeziorami. Skąd pomysł na jej napisanie i czego możemy się spodziewać sięgając p...