Liliana to Twoja siódma powieść. Tworzenie tej historii, oczekiwanie na pierwszą opinię wydawcy, zapowiedź tytułu swoim czytelnikom, w końcu premiera i pierwsze recenzje. Jak zmieniło się Twoje nastawienie i emocje na przestrzeni kolejnych książek?
Sylwia Markiewicz: Wspaniale nakreśliłaś wyboistą linie emocjonalną, która towarzyszy mi niezmienne przy każdej powieści. Niepewność, gdy tekst trafia do wydawcy, jest zawsze. Obawa, czy to, co chciałam przekazać, zostało zrozumiane? Gdy przychodzi pozytywna odpowiedź, ulga i radość. Zapowiedź tytułu, czy pokazanie okładki, to prawdziwe szczęście dla mnie, premiera to niezapomniana chwila, która już nigdy się nie powtórzy dla tej powieści. A tuż po premierze nasuwają się wątpliwości czy bohaterowie trafią do serc czytelników.
Jedna książka, a tak barwna paleta wrażeń. Mimo że już znam tę ścieżkę, po której kroczy nowy tytuł, to zawsze są spore emocje. Nastawienie mam pozytywne, bo wierzę w moje historie, a skoro wydawnictwo zdecydowało się zaangażować, to znaczy, że jest wartościowa i to trochę mnie uspokaja. Gdy przestanę czuć szybsze bicie serce, strach i ekscytację, to znak, że muszę zrobić przerwę w pisaniu, by ponowie zacząć czerpać radość, z tego co robię.
Tytułowa bohaterka powieści cierpi na bielactwo, chorobę, która budzi różne reakcje ludzi i różne radzą sobie osoby nią dotknięte. Skąd pomysł na „obdarowanie” Liliany akurat tą przypadłością?
Sylwia Markiewicz: Reportaż, gdzie bielactwo, albinizm tak bardzo zmieniły codzienność osób chorujących, skłonił mnie do refleksji, a osobiste doświadczenia kobiet, stały się podstawą do stworzenia głównej bohaterki Liliany.
Akceptacja społeczna odgrywa tu kluczową rolę, bo osoby z widocznymi objawami niestety doświadczyły sporo bolesnych relacji z ludźmi, już od najmłodszych lat. Mam nadzieję, że ta historia, choć w jakieś małej części pomoże zrozumieć, że inność wymaga od nas wrażliwości i empatii oraz by spojrzeć na drugiego człowiek przez wartość jego duszy, a nie wierzchniej warstwy. Dajmy szansę innym, poznajmy się, mimo że czasem wygląd nas odstrasza czy irytuje.
Na kartach Twojej najnowszej powieści odnajdziemy kilka motywów zasługujących na zwrócenie uwagi. Jednym z nich jest motyw porzuconego przez matkę dziecka – w różnych życiowych okolicznościach, jednak pozostających w rodzinnym kręgu. Jak myślisz, czy wyrządzone krzywdy, można po latach naprawić?
Sylwia Markiewicz: Nie da się naprawić, nikt nie zwróci straconych dni, pełnych cierpienia. Ale można starać się, by kolejne lata były piękniejsze, a krzywda, którą wyrządziliśmy, pozostała przestrogą i motorem napędowym do zadośćuczynienia. Motywy naszych decyzji oraz wybory życiowe nie zawsze są takie czarno — białe. Wyrządzana krzywda i wyrzuty sumienia mogą zniszczyć także osobę, która zawiniła, a możliwość odkupienia, jest jak zrzucenie ogromnego balastu z przeszłości.
Jedna ze starszych bohaterek powieści posiada zdolności zielarskie, a co za tym idzie lecznicze. Mimo, że akcja dzieje się współcześnie, kobieta żyje na uboczu z dala od innych. Czy dziś postać pustelnika była łatwa w kreacji?
Sylwia Markiewicz: To było trudniejsze niż myślałam. Mimo że moja bohaterka trzymała się na uboczu, nowoczesność, technologia, wpychały się do jej życia. Dbała o swoją przestrzeń i równowagę pomiędzy mistycznym klimatem lasu a światem zewnętrznym, którego nie mogła się go do końca pozbawić. Chcąc pomóc innym, musiała dopuścić do siebie i te strefy ludzkiego życia, które tak ją drażniły. To moja ulubiona postać, bardzo trudna w kreacji, może trochę kontrowersyjna, ale jednocześnie bardzo wdzięczna w odbiorze.
Pewne bolesne dla dziecka i matki zachowanie nieświadomie zostało przekazane z pokolenia na pokolenie. Czy wierzysz w istnienie fatum?
Sylwia Markiewicz: Zdarza o się, że słyszymy: „historia lubi się powtarzać” i coś w tym jest. Czasem powielamy błędy rodziców, a czasem przeciwnie, odcinamy się od nich i za punkt honoru stawiamy sobie, by nigdy nie iść w ich ślady. Tylko że nasze plany to jedno, a życie i wydarzenia, które na nas spadają to drugie. Punkt widzenia może się diametralnie zmienić pod wpływem pewnych okoliczności. Każdy ma wybór, ale niektórzy dość okrutny, bo między złą decyzją, a jeszcze gorszą.
Liliana to przede wszystkim powieść o rodzinie, ukazujące jej siłę, ale też destrukcję. Czym jest rodzina dla Sylwii Markiewicz?
Sylwia Markiewicz: Opoką, gwarantem stabilności, bezpieczeństwa i bardzo ważnym elementem życia codziennego. Ale też wiem, że może ranić jak nikt inny i wtedy mamy pełne prawo chronić się przed nią. Dlatego słowo rodzina, kojarzy mi się z ludźmi o pięknym sercu, będącymi zawsze przy nas, a nie z więzami krwi. Rodziną mogą być również wspierający przyjaciele, zawsze dla nas życzliwi.
Jednym ze sposobów radzenia sobie z problemami, czy brakiem akceptacji, jest oddawanie się swojej pasji. Jak myślisz, czy gdyby nie pasja do rękodzieła Liliana zatraciłaby sens życia?
Sylwia Markiewicz: Życie mojej bohaterki bez pasji byłoby o wiele uboższe, mniej szczęśliwe. To, co tworzyła, dawało jej szczęście, poczucie spełnienia. Wtedy jej choroba była w cieniu, schodziła na drugi plan, jakby jej nie było. Każdy powinien znaleźć swoją przestrzeń, która pomoże mierzyć się z codziennymi problemami. Każdy zasługuje na chwilę tylko dla siebie.
Porcelana odgrywa kluczową rolę w powieści, staje się też tropem prowadzącym do odkrycia rodzinnej tajemnicy. Jak przygotowywałaś się do napisania tego wątku?
Sylwia Markiewicz: O tak, do tej powieści musiałam się solidnie przygotować, bo i bielactwo wymagało ode mnie rzetelnego podejścia, jak również wiadomości z zakresu produkcji porcelany. Zaangażowałam się w ten proces tworzenia wątków i trwał dłużej niż inne, ale sądzę, że było warto, bo dzięki temu dostarczyłam czytelnikom sporą garść ciekawostek. Nie bez znaczenia był fakt, że pracowałam w salonie z porcelaną i miłość do pięknych przedmiotów chciałam przekazać innym. Z przyjemnością zgłębiałam techniczne aspekty produkcji porcelany, bo walory estetyczne już od dawna mnie urzekały.
Często mówi się, że jako dorośli nie będziemy pamiętać tego co spotkało nas w dzieciństwie, ale pewnym jest, że to co się wydarzyło w pierwszych latach życia zdefiniuje naszą dorosłość. Zgadzasz się z tą teorią?
Sylwia Markiewicz: Na pewno ma to na nas jakiś wpływ, mimo że nie jesteśmy tego świadomi, bo nie pamiętamy. Zastanawiamy się, skąd u nas pewne lęki, zachowania niekonwencjonalne czy odbiegające od ogólnie przyjętych norm społecznych. Może się okazać, że ma to głębsze podłoże i ukształtowało się w dzieciństwie, a dopiero w życiu dorosłym ujawniło się w sprzyjających do tego okolicznościach. Sądzę, że jest to możliwe, pierwsze lata życia mogą wypływać na naszą dorosłość.
Co następnego po Lilianie, czyli plany wydawnicze na 2025 i 2026 rok. Opowiesz nam o nich? 😊
Sylwia Markiewicz: W tym roku ukazały się dwie moje publikacje. Mam nadzieję, że w przyszłym pojawi się kolejna powieść. Tym razem o słodko-gorzkich relacjach rodzinnych, o miłości bardzo głębokiej, ale i tej powierzchownej. Sława, majątek i przemijanie oraz bezgraniczne uczucie matki do nie w pełni sprawnej córki. Mam nadzieję, że czytelnicy pozwolą mi się zaskoczyć. Kolejne projekty są w głowie i tylko czekają, by zostać spisane, by trafić do szerszego grona osób oraz dostarczyć odrobinę refleksji i satysfakcji z czytania.
Dziękuję za rozmowę! 😊
Lilianę i inne powieści Autorki zamówisz tutaj (klik).
Zajrzyj na stronę autorską na Facebooku i Instagramie.
Moją opinię o Lilianie, przeczytasz tutaj (klik).
Wywiad powstał we współpracy z Wydawnictwem PASCAL.