Wywiad z Dorotą Gąsiorowską wokół powieści Córka powietrza
Córka powietrza to zaraz po
Córce ziemi drugi tom serii Żywioły.
Jak narodził pomysł na tę sagę?
Dorota
Gąsiorowska: W pewnym momencie pomysł pojawił się w postaci odczucia, tak jak
zwykle dzieje się to w przypadku moich książek. A że są cztery żywioły, od razu
było dla mnie jasne, że powstanie z tego czterotomowa seria i każdy tom będzie
poświęcony innemu żywiołowi. Wiedziałam też, gdzie umieszczę akcję kolejnych
historii i ogólny zarys, czego będą one dotyczyć. A kiedy zaczęłam pisać, poszczególne
części zaczęły układać się w odpowiedniej kolejności. Tak, jakby sami
bohaterowie decydowali, który żywioł ma pojawić się następny. Wszystkie tomy
będą ze sobą luźno powiązane, jednak dwa pierwsze, ze względu na postaci i
tajemnice z przeszłości, mają ze sobą najwięcej wspólnego.
Realizm magiczny, obcowanie z naturą, nadprzyrodzone zjawiska –
to tylko część efektów, które możemy podziwiać w Córce powietrza, ale to
niejedyna powieść stworzona na kanwie tych elementów. Dlaczego tak często
malujesz te zjawiska w swoich powieściach?
Dorota Gąsiorowska: Pewnie ze względu na
moją wyobraźnię, której od dziecka miałam ponad miarę, a pewnie też dlatego, że
w jakimś stopniu wierzę w te nadprzyrodzone sytuacje. Natura miała i ma dla
mnie ogromne znaczenie. Szukam w niej siły, inspiracji i odpowiedzi na
nurtujące pytania. Natura pomaga mi znaleźć w sobie równowagę i otwiera we mnie
nowe rejony postrzegania. Od nas i naszej wrażliwości zależy, jak wiele
jesteśmy w stanie przyjąć z jej dobroczynnego działania i ile każdy z nas może
z tego skorzystać. Widzimy otaczającą nas rzeczywistość przed pryzmat naszego
wnętrza. Szanując naturę i respektując prawa, jakimi się ona rządzi, tym samym
szanujemy też siebie. Bo czy nam się to podoba, czy nie, jesteśmy częścią
natury i bez niej byśmy sobie nie poradzili. Magia, o której piszę, to nic
innego jak piękno i czar otaczającego nas świata. Inspirują mnie baśnie,
legendy, mity, ludowe podania, gdyż zawierają mnóstwo uniwersalnej mądrości i
prawd, które nigdy się nie starzeją. Moje bohaterki zwykle widzą i czują
więcej, bo i ja w swoich odczuciach sięgam daleko. Dlatego też z przyjemnością
powołuję do życia postaci, które mogą opowiedzieć swoje fantastyczne historie.
Staram się jednak zachować pewien balans, by magia nie zdominowała realnego
świata bohaterów przedstawianej przeze mnie historii, a jedynie lekko się z nim
przeplatała. Stanowiła delikatne tło dla
prawdziwych wydarzeń.
Dwie perspektywy czasowe, to zabieg,
który wykorzystałaś w swojej najnowszej książce. Jak powstają te dwie
czasoprzestrzenie: równocześnie – jak czytamy w książce, czy osobno – by dopiero
później po oddzielnym napisaniu są przez Ciebie przeplatane?
Dorota
Gąsiorowska: Dwie czasoprzestrzenie powstają równocześnie i na bieżąco się
przeplatają. Zanim zacznę pisać daną historię, najpierw muszę ją w sobie głęboko
odczuć, przefiltrować i dopiero, gdy dostanę od bohaterów zielone światło,
siadam do komputera i opowieść zaczyna się snuć. Napisanie całej książki
zajmuje mi około pół roku, czasem trochę dłużej i w tym czasie szukam też
potrzebnych mi informacji. Moje powieści są wielowątkowe, złożone i do
napisania ich raczej nie byłabym w stanie przygotować się jedynie na podstawie
planu, konspektu, czy wiadomości zebranych na początku. Bo te historie toczą
się tak jak życie, dzień po dniu. Czasem nawet dla mnie są nieprzewidywalne i
jestem zaskoczona efektem jakiejś sceny. Pojawienie się nowego bohatera
prowadzi nieraz fabułę w rejony, których nie brałam pod uwagę. Każda postać
wnosi do książki swoją specyficzną energię, dzięki czemu dana historia ma taką,
a nie inną aurę. Nie jestem w stanie dokładnie
zaplanować pewnych wydarzeń. Te dwie perspektywy, poza tym, że różnią
się rodzajem narracji, mają też zupełnie inny klimat i przejście z wątku
współczesnego do tego z przeszłości przeważnie wymaga ode mnie pewnego rodzaju przestawienia
się. Czasem trwa to krócej, czasem dłużej – dzień, albo kilka - ale zawsze
muszę od nowa dostroić się do tych czasoprzestrzeni.
Pamiętam, że wielokrotnie wspominałaś i pokazywałaś w swoich
mediach społecznościowych zeszyty, gdzie powstają Twoje książki. Czy seria
żywioły, również pisana jest pierwotnie w zeszytach?
Dorota
Gąsiorowska: Z zeszytami pożegnałam się wiele lat temu. Nie pamiętam dokładnie,
ale chyba już Pamiętnik szeptuchy pisałam od razu na komputerze. Poszłam
z duchem czasu, zaprzyjaźniłam się z technologią, a że człowiek szybko
przyzwyczaja się do dobrego – w tym wypadku do ułatwień – teraz raczej trudno
byłoby mi pisać we wcześniejszy sposób. Nawet z zeszytami się rozstałam, bo
stanowiły pamiątkę po pewnym niełatwym okresie mojego życia, a ponieważ ruszyłam dalej, to naturalną kolej rzeczy stanowiło
to, że należało się z nimi pożegnać. Z wiekiem robię się coraz mniej
sentymentalna, wolę, gdy mam wokół siebie czystą przestrzeń, bo w harmonijnym
otoczeniu, łatwiej się pracuje, a do głowy szybciej przychodzą nowe pomysły.
Z główną bohaterką Córki powietrza podzielasz pasję do
pisania. Mimo, że warunki do tworzenia dla Avy w ciszy i spokoju wydają się być
idealne – dziewczyna nie znajduje jednak weny. Często zdarza Ci się szukać natchnienia?
Dorota
Gąsiorowska: Niestety moje pisanie od początku rządzi się swoimi prawami. Raz
pisze się lepiej, raz gorzej, ale ostatecznie rozpoczęta historia zawsze
zostaje ukończona. Są dni, że tekstu przybywa szybko, ale bywa też, że
bohaterowie wcale nie chcą ze mną rozmawiać. Wtedy, choć czasem jest to bardzo
frustrujące, muszę odpuścić i zaczekać. Właśnie w takie dni szukam inspiracji.
Znajduję ją, jak już wcześniej wspomniałam, w naturze, także w muzyce, w
książkach. Zwykła codzienność jest niewyczerpanym źródłem natchnienia. Czasem
niezamierzenie usłyszana rozmowa, czy nieoczekiwane spotkane jakiegoś
człowieka, w jednej chwili pomagają usunąć twórczą blokadę. Życie to nieustanny
przepływ, dlatego nauczyłam się podążać wraz z jego nurtem. Staram się nie
buntować, kiedy coś nie idzie tak, jakbym chciała, lecz raczej skupiam się na
tym, by zrozumieć i zaakceptować dany stan rzeczy. W życiu, jak to w życiu,
bywa różnie i ważne jest, by w trudnych momentach były obok nas bliskie osoby.
Ja na szczęście mam je obok siebie. Nieocenionym źródłem wsparcia są dla mnie
moja mama i córka. W ciągu ostatnich lat przetrwałam dzięki nim wiele życiowych
zawirowań i niejeden twórczy kryzys.
Ważka – symbol zmian,
odgrywa kluczową rolę w tej dwutorowej powieści. Dlaczego akurat ten owad
został wydelegowany do zadania?
Dorota
Gąsiorowska: Bo ważka to symbol zmian, a moje bohaterki przechodzą prawdziwą
uczuciową metamorfozę. Poza tym ważka była dla mnie zawsze jednym z najbardziej tajemniczych owadów, a
dzięki swojemu pięknu, kojarzyła mi się z magicznym światem wróżek. Poza tym
idealnie pasuje do sfery powietrza i stanowi niejako archetyp dokonujących
się na kartach tej powieści licznych
przemian wielu postaci. Przekształceniu ulegają bowiem nie tylko charaktery
głównych bohaterek, ale z prądem zmian podążają też inni bohaterowie.
W książce dotykasz tematu zmian, które są nieodłącznym elementem
naszego życia. Czasem się ich boimy, innym razem dążymy do ich
urzeczywistnienia. Czy Dorota Gąsiorowska lubi zmiany?
Dorota Gąsiorowska: Myślę, że większość z
nas się ich obawia, ale na pewno są konieczne dla naszego rozwoju. Burzą
stagnację i popychają nas do przodu. Często sami nie jesteśmy w stanie zrobić kroku w kierunku nowego, a wówczas
pomaga los. Niekiedy buntujemy się przeciw temu nowemu, ale ostatecznie przeważnie
wychodzi nam ono na dobre. Jeśli chodzi o mnie, chyba przyzwyczaiłam się do
zmian i mogę śmiało powiedzieć, że nawet je polubiłam. Był okres w moim życiu,
kiedy nie dałam rady zmienić pewnych rzeczy, a wtedy pozostała mi jedynie
akceptacja. Musiałam się jej nauczyć i przede wszystkim poznać siebie. Bywa, że
akceptacja jest o wiele trudniejsza od samej zmiany, bo wiąże się z wypracowaniem
w sobie cierpliwości, a człowiek z natury jest raczej niecierpliwy i chciałby
wszystko od razu. Zmiany zawsze powodują
zamieszanie, często wydaje nam się, że tracimy grunt pod nogami, boimy się
tego, co przed nami, jednak finalnie zwykle ukazują się przed nami różne perspektywy.
Jeśli nawet nam się nie podobają, pod wpływem zmian, zostajemy wciągnięci w
nurt życia, stajemy się aktywni. Czasami oznacza to gwałtowne i bolesne
przebudzenie. Niewiadoma zazwyczaj przeraża, ale z doświadczenia wiem, że każda
zmiana, która zmusza nas do wyjścia ze strefy komfortu i niejednokrotnie
pozornego bezpieczeństwa, niesie wiele cennych możliwości. Często właśnie opuszczenie
tej znajomej przestrzeni najbardziej zatrważa. Żeby jednak prawdziwie poznać
życie, musimy je w pełni poczuć i przekonać się, że nie jest tylko czarno-białe,
ale ma całą paletę barw.
Czytelnik nie tylko za sprawą fabuły odbywa podróż w głąb
bohaterek, ale również ze swojej perspektywy znajduje odpowiedzi na pytania
tkwiące w głębi serca, dzięki czemu książka nabiera psychologicznej mocy. Czy
celowo „przemyciłaś” terapeutyczną funkcję Córki
powietrza?
Dorota
Gąsiorowska: Jeśli tak, to na pewno nieświadomie. Gdy zaczynam pisać, nie mam
gotowego zamysłu na całą powieść, każda kolejna postać wnosi do fabuły coś
nowego. Gdy poznaję bohaterów, staram się nie tyle zrozumieć motywy ich
zachowania, co je odczuć. Uczucia są dla mnie bardzo ważne, gdyż tylko dzięki
nim może zaistnieć prawdziwa, szczera komunikacja. Gdy porozumiewamy się ze
sobą na poziome serca, nie ma miejsca na zakładanie masek. Jesteśmy przed sobą
autentyczni. Nie bojąc się oceny, przyznajemy się do błędów, gdyż poznawszy
swoją wartość, nie zależy nam na czyjejś ocenie. Myślę, że tacy są bohaterowie
moich książek. Nie są idealni i od Czytelnika zależy, jak zostaną odebrani.
Za sprawą prowadzonej narracji, serwujesz swoim czytelnikom cały
wachlarz emocji: od radości i śmiechu, po zdumienie i niepewność, aż po łzy i
rozczarowanie. O jakich uczuciach pisze Ci się najlepiej?
Dorota
Gąsiorowska: Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Uczucia u moich książkowych bohaterów
pojawiają się samoistnie pod wpływem jakiejś sytuacji, bodźców, tak, jak w
życiu i sprawiają, że dana scena nabiera smaku, koloru, a w konsekwencji mocy.
Uczucia w wiarygodny sposób sygnalizują o stanie ducha danego bohatera i ja,
jako autorka staram się nie generalizować, które są dla mnie łatwiejsze do
opisania. Przyjmuję pojawiające się postaci z całym wachlarzem ich wad i zalet.
W pewnym sensie ożywiam ich i staram się nakłonić do tego, by stali się
autentyczni. Efekt bywa różny, bo z książkowymi bohaterami jest trochę tak jak
z ludźmi, nie każdy chce się w pełni otworzyć i nie każdy decyduje się na
szczerość.
Kiedy oddasz w ręce czytelników kolejny tom Żywiołów i jaki z
nich tym razem będzie przewodnim?
Dorota
Gąsiorowska: Teraz piszę „Córkę ognia” i jeśli wszystko pójdzie zgodnie z
planem, książka powinna ukazać się latem przyszłego roku.
Dziękuję za rozmowę i oczekuję na kolejną córkę. 😊
Córkę powietrza zamówisz tutaj (klik).
Zajrzyj na stronę autorską na Facebooku
i Instagramie.
Moją opinię o Córce powietrza, przeczytasz tutaj (klik).
Wywiad powstał we współpracy z Wydawnictwem Znak Literanova.